Dach się pojawił
Tak czas przedświąteczny mną zakręcił, że niemalże zapomniałam, że ja tu bloga mam. Zima, na nasze szczęście jeszcze nie nastała (w sensie meteorologicznym), dzięki czemu prace mogą się posuwać. Dach niemalże pokryty. Uff! Mieliśmy opóźnienia. Oczywiście! Czemuż to się się łudziłam, że wszystko pójdzie gładko?? Ach tak! Nigdy wcześniej nie stawialiśmy domu. Jestem pogodzona z faktem, że istnieją zjawiaska od nas niezależne; z czym w związku nie będę wyrywać sobie włosów z głowy z powodu niesłowności i nierzetelności niektórych jednostek. Nadal się cieszę :D
Przyjechała więźba:
Czekała więźba:
A nawet zaczęła wpełzać na dach:
I słonko łaskawie zaświeciło ;)
Przyjechała dachówka (w kolorze łupka, niby błyszcząca)
Blask nie oślepia, ale efekt całkiem sympatyczny
Czekamy jeszcze na wykończenie dachu i wtedy uznamy budynek za zamknięty na zimę, która to zima, miejmy nadzieję, nastąpi. Do następnego napisania. Z życzeniami wszystkiego dobrego w nowym, nadchodzącym, roku.
Komentarze